niedziela, 27 maja 2012

Prolog

„Co za obskurne miejsce!” – pomyślałam, krzywiąc się na widok wiekowych, marmurowych kamienic, na których czas wyraźnie naznaczył swe piętno. Przestąpiłam z nogi na nogę, coraz bardziej się niecierpliwiąc, co chwilę zerkając na wskazówki kosztownego, szwajcarskiego zegarka, znajdującego się na moim nadgarstku. Nerwowo poprawiłam grzywkę, złośliwie opadającą na prawe oko, słysząc w oddali donośne wycie dzików psów. Najchętniej oddaliłabym się stąd jak najszybciej, jednak to właśnie tutaj miałam się spotkać z moim klientem, który, o ironio!,  spóźniał się już dobry kwadrans.
Dochodziła północ. Na wąskiej, skąpanej w blasku księżyca uliczce pojawił się szczupły, lecz niezwykle wysoki mężczyzna. Miał na sobie czarny, idealnie skrojony i zapewne cholernie drogi garnitur. Jego kroki obijały się echem między murami starej kamienicy. Gdy stanął naprzeciw mnie, mogłam dostrzec jego podłużną, szczurzą twarz oraz małe, wąskie oczy. Bezczelnie żuł gumę, uśmiechając się przy tym w obrzydliwy sposób, który przyprawiał mnie o mdłości. Woń jego ostrych, intensywnych perfum dodatkowo potęgowała to uczucie.
- Punktualność niewątpliwie należy do grona pańskich zalet – mruknęłam sarkastycznie, unosząc ku górze jedną brew.
Jednak on zdawał się puścić moją uwagę mimo uszu i, zamiast odpowiedzi, dokładnie mi się przyjrzał, uważnie lustrując moje ciało od góry do dołu, a potem, bez zbędnych ceregieli, wyciągnął z kieszeni marynarki grubą, szarą kopertę i mi ją wręczył. Mocno ją do siebie przycisnęłam, czując pod palcami gładki papier.
- Reszta pieniędzy po skończonej robocie – rzekł szorstkim, obojętnym głosem, pod wpływem, którego przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze.
Powoli skinęłam głową na znak zrozumienia. Ten ukłonił się nisko, niczym rasowy dżentelmen, choć jak mniemam, wiele mu do niego brakowało. Na pożegnanie uśmiechnął się z wyższością, obnażając swe żółte uzębienie, a potem zniknął w cieniu budynku. „Doprawdy, paskudny typ” – skomentowałam w myślach, wycierając spocone dłonie o materiał granatowych dżinsów.
Nasłuchiwałam, próbując wyłapać choćby najmniejszy dźwięk, upewniając się, że nikogo niepowołanego nie ma w okolicy. Osiedle o tej porze było opustoszałe, co wcale nie powinno mnie dziwić. Ostatni raz rozejrzałam się wokół, zatrzymując wzrok na brudnych szybach kamienicy, sprawdzając, czy aby na pewno ktoś mnie nie podgląda zza pożółkłej firany. Cicho westchnęłam i, bez żadnych obaw, wyciągnęłam z koperty zdjęcie młodego chłopaka – mojego kolejnego celu. Radośnie uśmiechał się do mnie z fotografii, ukazując rząd równych, białych zębów, wyraźnie wyróżniających się na tle jego śniadej karnacji. Ciemne włosy, ułożone w nieładzie, nadawały mu wygląd niegrzecznego, zbuntowanego chłopca. Biła od niego ogromna pewność siebie, spodobało mi się to.
- Szkoda będzie takiej pięknej buźki – stwierdziłam cicho pod nosem, naciągając na głowę czarny, pogięty kaptur.
Wsunęłam fotografie na miejsce, zauważając, że w kopercie znajduje się pokaźniejszy plik pieniędzy niż sądziłam. Uśmiechnęłam się do siebie i odeszłam stamtąd, starając się nie wzbudzać żadnych podejrzeń.

Podstawą zbrodni idealnej jest poznanie ofiary. Co lubi, gdzie najczęściej bywa, w którym miejsca można ją spotkać samą, bez zbędnych świadków. Należałam do tego świata już parę dobrych lat, więc doskonale znałam jego zasady. A mówiąc „tego” miałam na myśli nas – młodocianych morderców, porzuconych we wczesnym dzieciństwie przez rodzinę, odrzuconych przez przyjaciół, próbujących godnie żyć, mimo wszystkich otaczających przeszkód. To, że nadal tutaj byłam, cała i zdrowa, zawdzięczałam jedynie swojej umiejętności stawania się obojętną, wyłączania wszelkich uczuć oraz emocji. W tej branży nie można pozwolić sobie choćby na chwilę słabości – bo to może okazać się gwoździem do twojej trumny. Ostrożność to coś, co powinno ci towarzyszyć każdego dnia, o każdej godzinie. Nie możesz się wyróżniać, wychylać z tłumu, wzbudzać podejrzeń – to klucz do przetrwania.


Powracam do blogowego świata, bo bardzo długiej przerwie (ponad rok). Przedstawiam wam nowe opowiadanie, o One Direction. Jakoś tak ta piątka chłopców mną zawładnęła, że nie mogłam nie napisać o nich. Nie chce zdradzać fabuły, wszystkiego dowiecie się w trakcie czytania. I mam nadzieję, że dotrwam do końca ze swoim słomianym zapałem. W razie pytań, piszcie tutaj, na gg: 43013725. BARDZO WAS PROSZĘ, dajcie mi znać, co o tym sądzicie lub chociaż napiszcie, że będziecie to czytać. To bardzo dla mnie ważne! Dziękuję za uwagę.
xoxo, wasza Reckless